CO Z NAWYKAMI???

Cześć.

Ostatnie wpisy wypełniłem emocjami. Dzisiaj chciałbym natomiast dać Wam coś odmiennego - wpis, który miałem gotowy już przed tygodniem, ale musiał on poczekać na swój moment. I ów moment nadszedł właśnie dziś.

Krótko, zwięźle i na pewien temat... Do rzeczy.

☘☘☘

Chyba wszyscy mamy takie elementy naszego życia, których chcielibyśmy się pozbyć. I nie chodzi tu o członków rodziny (😀) ani szefa (😁😁). Mam na myśli złe nawyki, z którymi borykamy się codziennie.

Możemy je rozumieć, dostrzegać, zapewne nawet doskonale zdajemy sobie sprawę z ich niewłaściwości, zupełnej zbyteczności. Palimy papierosy, więc liczymy, ileż to pieniędzy wydajemy na kolejne paczki, zastanawiamy się nad tym, jak koszmarnie wpływa to na nasze ciało. Obgryzamy paznokcie (a w zasadzie, "obgryzam", he, he, he) i wiemy, że to paskudny nawyk, całkowicie niepotrzebny.

Nieustannie sprawdzamy nasze konto na Facebooku? Bez przerwy zaglądamy do lodówki, która sama z siebie nie zdoła się zapełnić? Cokolwiek...

Nawyki, och te nawyki. Możemy z nimi istnieć, lecz po co? Skoro o nich piszę, zapewne można wymyśleć sposób, by się ich pozbyć. Dzisiaj chciałbym wspomóc się pomysłem pana Charlesa Duhigga, pochodzącym wprost z książki Siła nawyku. Rzućcie okiem na poniższy film.


Autor dość jasno przedstawia zasadę pozbywania się nawyków. Wystarczy poświęcić kilka chwil i odnaleźć inny nawyk, którym zdołamy zastąpić ten, który już mamy. Oczywiście, należy dokonać tego w bardzo rozsądny sposób - nowy nawyk powinien raczej być czymś pozytywnym, nie?

No bo jakim sensem będzie zastępowanie kiepskiego nawyku podjadania w nocy takim, który też będzie wiązał się ze wstawaniem w nocy i, dajmy na to, niemal nałogowym oglądaniem filmów ze śpiewającymi kotami w Internecie? Powinniśmy odnaleźć rozsądną zależność między naszymi zachowaniami. 

Czy to wszystko? Hmmm, w zasadzie tak. Dostrzegamy zasadność samej zmiany nawyku, rozumiemy, że stanowi to dla nas coś jak najbardziej koniecznego. Cała magia zasadza się ogólnie na umiejętności odnalezienia tego cudownego zastępcy, który sprawi, że nasz mózg będzie mógł odetchnąć z ulgą i powiedzieć: "Ufff, mogę odsapnąć i przestać się martwić o coś, co mnie wykańcza." Sądzę, że sam proces może stanowić swoisty ciąg prób i błędów, kiedy to jakieś nasze niezbyt właściwe zachowanie (w naszym ujęciu, oczywiście) staramy się wymienić na inne. Wszak niekoniecznie uda nam się to uczynić już za pierwszym podejściem. 

Zamiast palenia papierosów, zaczniemy jeść słodycze. Eee, nie o to chodzi. I mamy próbę spaloną. Poszukamy czegoś innego. Odnajdziemy popijanie. Nie, przecież to jest już całkowicie bez sensu. I tak dalej, i tak dalej... Szukamy odpowiedniego, dobrego zachowania.

I jeszcze musimy pamiętać o fazach zmian, które to omawiałem w jednym z wpisów. Pierwsze dwie wymagają od nas dość dużego nakładu pracy, a bez przedarcia się przez nie raczej nie odniesiemy skucesu.

W porządku, kończę na dziś. Pomyślcie, jaki nawyk chcielibyście zdusić. Następnie zaś odnajdźcie ten, którym moglibyście go zastąpić. I do roboty!

Ha, jakie to proste, nie? Też muszę się za to zabrać. 


Pozdrawiam Was serdecznie i do przeczytania.

Komentarze