SONG 1 - REMEDY



Cześć.

Czy zdarza się Wam mieć zawahanie? Kiedy otwieracie jakieś drzwi, dokądś jedziecie, czy po prostu odsłaniacie rano okno, by zacząć kolejny dzień? Owo zawahanie pojawia się niczym samodzielny, zupełnie myślący byt, który ma zamiar namieszać w naszym rozkładzie życia. Ujawnia swoją twarz, a my zaczynamy zastanawiać się, czy otwarcie tych właśnie drzwi ma jakikolwiek sens, czy jazda w danym kierunku to przymus, czy też chęć. A widok za oknem nagle wydaje się aż nazbyt oczywisty, by się nim cieszyć.

Zawahanie sprawia, że szukamy odpowiedzi na pytanie: CZY TO JEST WŁAŚNIE TO, CZEGO JA CHCĘ? Cóż, może to pytanie jest i proste, lecz odpowiedź na nie do najłatwiejszych nie należy. Wykonujemy jakieś prace, dodajemy się pasjom (które mimo wszystko rzadko bywają dochodowe, lecz nie w tym leży ich natura), robimy coś. COŚ.

Jednakże czy faktycznie wiemy, że tego własnie pragniemy? A może tylko postępujemy z rozpędu, bez dbania o nas samych.

→→Zawahanie←←

Myślałem o nim i przez krótki moment zacząłem wiązać je z pospolitym pojęciem wypalenia zawodowego. Uznałem jednak, że ich związek byłby nazbyt bezpośredni, naiwny. Wypalić się może człowiek, który wkłada serce w coś, co nie odnosi skutku, co jest dla niego beznadziejną pracą u podstaw, walką z wiatrakami, na którą jest przygotowany, lecz w rzeczywistości nie przynosi ona niczego ponad straconymi nerwami, zarwanymi nocami i poczuciem, że po diabła mi to.

Zawahanie jest czymś innym, prawdziwszym. Sprawia, że nie umiera siła, lecz zmienia kierunek działania. Niejako jak kierownica naszego pojazdu wykręca w boczną dróżkę, a my zaczynamy odnajdować wokół niej wcześniej nieznane kąty, przepiękne drzewa i zabytki. Wypalenie to kłamstwo, bo tkwi w nas energia, która jedynie potrzebuje przekierunkowania. A zawahanie właśnie to ma na celu - popchnąć nas do działania, przeanalizowania, dostrzeżenia czegoś nowego, świeższego.

Wspominam o tym, ponieważ (jak najbanalniej) w zeszłym tygodniu stałem w korku i miałem moment niechęci. Wystraszyłem się, ponieważ ten stan nie przynależy do zakresu moich emocji. Ów moment dały przyczynek do wspomnianego powyżej zawahania, a ono wymusiło zastanowienie, czy mam zamiar robić tego dnia właśnie to, czego pragnę/w czym jestem dobry/co da mi satysfakcję/do czego zostałem stworzony... 

Słuchałem wtedy piosenki tytułowej... Adele ślicznie przedstawia w niej swoją rolę w tym świecie:





When the pain cuts you deep

When the night keeps you from sleeping

Just look and you will see

That I will be your remedy

When the world seems so cruel

And your heart makes you feel like a fool

I promise you will see

That I will be, I will be your remedy



Fakt, mówi o miłości, niekoniecznie właściwej, może nawet i "nielegalnej" emocjonalnie, lecz gdzieś na powierzchni dotyka tego, kim czuję, że mam być - remedium, rozwiązaniem. Do tego mi blisko, tego dotyczy moje działanie, do niego docieram każdego dnia, a jeżeli nie jestem w stanie dokonać tych rzeczy, do których czuję, że zostałem stworzony, oglądam siebie, patrzę w lustro i wiem, że zawahanie jest zaledwie stanem przejściowym, a doprowadzić może do właściwych wniosków. Kiedy bowiem dzieją się pewne chwile, mają miejsce konkretne rozmowy, dochodzę do odpowiednich wniosków. 

I tego dnia wszystkie zdarzenia poszły we właściwym kierunku - porozmawiałem, poprowadziłem zajęcia, zobaczyłem uśmiechy, poczułem ciepło. I dzięki tej chwili na przemyślenie zdołałem po raz kolejny utwierdzić się w przekonaniu, w jakim kierunku powinny pójść moje działania.

Czy już odnalazłem wszystkie ścieżki, którymi chcę podążać? Tymczasowo... Na dziś... Ale nie mam zamiaru przestać poszukiwać.

Rozumiecie, prawda? Czasami nie mam siły, czasami oczy same się zamykają, jednakże nie pozwalam sobie na odpuszczenie. Przybijam piątkę z zawahaniem i jadę dalej! Może w boczną drogę???

Dajcie czas swemu zawahaniu. Doprowadzić Was ono może do bardzo ciekawych wniosków. Musicie tylko z nim współdziałać.

Pozdrowionka i do przeczytania.

Buziak.


Komentarze