KWIAT PASJI...


Cześć.

Wczoraj miałem okazję posłuchać podcastu Napędzani marzeniami, w którym to jak zawsze pięknie i w pełni świadomie opowiadał Miłosz Brzeziński. Jego wypowiedzi dotyczyły pasji i tego, czym jest, jak ją odróżnić od hobby, w jaki w sposób do niej samej podchodzimy. Cóż, rozmowa była/jest długa i pozwala na prawdziwe odpłynięcie w wypowiedzi. Nie będę tu więc cytował, ponieważ zawsze możecie sami odsłuchać tego i owego, a naprawdę warto. 

Pragnąłbym tylko na parę chwil zatrzymać się na samej pasji. Bo to, czym jest i w czym objawia się jej, nie muszę pisać zbyt wiele, wszak - jeśli tylko wrzucicie w wyszukiwarkę na górze bloga to słowo, pojawi się kilka wpisów. Pasja istnieje i istnieć musi!

Jednakże... co, jeśli po prostu pojawia się niechęć? Codzienność zaczyna wżerać się w skórę, jak jakiś kleszcz, wlewając do krwiobiegu hektolitry skażonego śmiercią zła. Kolejne poranne otwarcia oczu przypominają zmiany szpuli z filmem w kinie - filmem nudnym, dołującym, dotykającym nieprzyjemnych sfer życia. Wiecie - uśmiechacie się, ale tak naprawdę Wasza buźka mogłaby raczej obrócić się do góry nogami. 

Brak sił... Serce, które od zawsze było najwaleczniejszym z wojowników i ciągnęło wszystko za sobą, krzyczy, że tak nie wolno, że musimy wrócić na stare tryby, musimy ratować to, co w nas najgorętsze i najlepsze. Ale brak sił... Absolutny...

Czy w takiej rzeczywistości jest miejsce na pasję, czy też ona zamiera, pokrywając się patyną albo i mchem? Czy pasja nie stanowi tylko powodu do popukania się w głowę i powiedzenia sobie, że to przecież bzdura!!! Świat nie należy do pasjonatów, którzy myślą i odpływają. To, co nas zżera jest prawdziwe. Przyciska nas do ziemi i pokazuje, gdzie jest nasze miejsce.

Hola, hola!!! Nie rozpędzam się za bardzo?

Są momenty zwątpienia, osłabienia, opadnięcia z sił, bezsensu, lecz czy mamy prawo się im poddawać? Patrzę w lusterko samochodu i wiem, że tak nie może być! Słabość przychodzi, lecz pasja nie umiera. Ona istnieje we mnie. Wiąże się w talentem, a talent to ta płaszczyzna życia, z której potrafię wyciągać wnioski. Wnioski, że to, co złe przychodzi i odchodzi. Że warto na chwilę zawiesić wzrok i myślenie, przeprosić się ze światem wokół nas, przeprosić innych i siebie... A potem wyjść naprzeciw szarości i złu.

Pasja do życia, bycia i tworzenia rzeczywistości pozostaje wszechpotężna.

😋😌😕

Czy właśnie przedstawiłem moje nastawienie do najbliższych dni? Chyba tak. Jeśli Was przy okazji przynudziłem, przepraszam. Miałem potrzebę napisania powyższych słów. Popłynęły samoczynnie.

Pozdrawiam Was serdecznie. Trzymajcie się swych pasji i pamiętajcie, że zawsze możecie do nich pobiec i je mocno przytulić.

Do przeczytania... Sądzę, że za tydzień mnie nie będzie. Ale nic nie jest przesądzone:)

Komentarze