STRUMIEŃ ŚWIADOMOŚCI (TAK MUSI BYĆ)



Cześć.

Patrzę na klawiaturę i zastanawiam się, czy pisać o tym, co mam zaplanowane (lista postów do napisania/pomysłów do zrealizowania ładnie tkwi na pulpicie komputera), czy też pozwolić paluchom po prostu biegać po klawiszach i wystukiwać cokolwiek wpadnie im pod opuszki. Ha, cokolwiek? Nie sądzę, bym był aż tak zdesperowany czy nakręcony, by pisać o niczym. Sądzę, że gdyby tak faktycznie było, mogłoby to oznaczać swoiste wyschnięcie studni, a następnie śmierć tego bloga. Jego założeniem mianowicie od samego początku było tworzenie wpisów nieprzypominających efektu działania magika, który nie wiadomo co i kiedy wyciągnie z rękawa. Zawsze miały to być przemyślane twory.

Miały być i nadal mają. Tego się trzymam.

Jednakże dzisiaj chciałbym odejść od tego postanowienia i pozwolić myślom płynąć.

Wiele się ostatnimi czasy dzieje. Tak dużo świata zdaje się wyciekać między moimi palcami. Próbuję złapać się czegokolwiek, by zatrzymać się choć na chwilę, zwolnić, lecz podświadomie wiem, że gdybym tak uczynił, mógłbym wypaść z rytmu, stracić coś, czego nie chciałbym zgubić. Postrzegam siebie jako kogoś "w miarę" poukładanego, jednakże w obecnej sytuacji owo ułożenie stanowi zaledwie cień tego, co mógłbym osiągnąć.

Zastanawiam się, jak to było kiedyś - przed laty, kiedy rytm życia zdawał się (przynajmniej z perspektywy czasu) nieco wolniejszy i spokojniejszy, Czy wtedy codzienny świat atakował milionem bodźców, potrzeb i wymogów? Chyba nie... Szedłem powoli przez miasto, patrząc na wystawy sklepów, jak na elementy rzeczywistości, których nie musiałem mieć, dotknąć, schwytać. Nie potrzebowałem tego.

Narzekam? Nie... Codzienność ma swój kształt, który powinienem zaakceptować. Nadal jednak muszę mieć siłę w łapach do tego, by nadawać jej ów kształt, uplastyczniać ją, żeby istniała na sposób wybrany przeze mnie, nie zaś narzucony przez... chyba los.

Kurczę, na zewnątrz paskudny dzień (ciemno i deszczowo), muzyka w Spotify podrzuca mi na dziś coś specyficznego, kawy w kubku coraz mniej, a oczy dziwnie bolą (może ekran mam zbyt jasny). Nie, nie kwękam, nie oczekuję kryzysu. Uspokajam rzeczywistość, tłumaczę ją, by móc z nią przebywać w jednej głowie, jednym wewnętrznej krainie.

Za kilka minut będzie 7:00. To dobry czas na bycie nowym człowiekiem w starym świecie. Nowy człowiek potrafi brać w swoje ręce narzędzia, otwierać drzwi, myć zęby przed spotkaniami. Nowemu człowiekowi zależy na tym, żeby wszystko grało, by niczego nie zgubić.

Pisałem powyżej o traceniu dni. Myślę kilka akapitów później, że one po prostu biegną. Możemy je zatrzymać? Wątpię w to z całego serca. Może faktycznie (ze stanem na tu i teraz) możemy złapać ich sekundy i radować się tym, co zdołaliśmy pochwycić. Później przyjdzie czas na rozpamiętywanie tego, co powinno było kiedyś być, stać się, urodzić.

Daję sobie chwilę przerwy. Może jeden dzień, może kilka godzin. Powrócę tutaj i jeszcze postukam...


✍✍✍✍✍



Kolejny dzień. Znowu kawa, znów poranek, tym razem jednak zalany słońcem i odgłosami budzącego się istnienia. Planuję, jak spędzić najbliższe godziny i dostrzegam, że nadchodzi czas, kiedy będę musiał kleić chwile, znajdować sekundy na bycie sobą. 

Dostaję wiele pytań, na które muszę odpowiadać. Skupiam się, analizuję, w głowie mam schowany kalendarz, zestaw dokumentów. Chwytam je, niczym postać z filmu science-fiction, która operuje wirtualną przestrzenią. Naginam czas, lecz siebie nie uplastycznię, nie przekształcę w modelinowego stwora o super-mocach.

Muszę się uczyć. Siebie i innych. Sądzę, że najbliższe tygodnie, miesiące będą bardzo znaczące, wymuszą na mnie przekształcenie istnienia. Nie odrzucę bloga, pewnie odnajdę w nim miliard nowych pomysłów...

Hej, znów czuję uspokojenie, gdy dotykam klawiszy. Odnajduję się w sobie, w moim byciu.


✐✎✐✎✐✎



Koniec. Już wszystko napisane. Ekspresja eksperymentalna zakończona. 

To taki mój strumień świadomości - bez przygotowania, z potrzeby chwili. Może kiedyś jeszcze wrócę do tej formy. Nie wiem, co przyniesie czas. Jestem natomiast pewien, że kolejny wpis będzie już bardziej przemyślany, poprowadzi konkretny temat. Jaki? Hmmm, zapraszam za tydzień.

Jeżeli Was nie odstraszyłem, wpadnijcie w przyszły weekend. Poczytacie coś, może sami coś napiszecie. Czekam na każdy odzew.

Wszystkiego dobrego. Zostawiam Was z widokiem z mojego okna - dziś rano, kilka sekund temu...



Komentarze