TRZY ZASADY



Czołem.

Ostatnimi czasy na tym blogu odnaleźć możecie całe mrowie zdań dotyczących sukcesu, walki o niego, osiągania celów. Obecnie czuję, że mimowolnie przyciągam do siebie informacje, doniesienia, przemyślenia, cytaty (sic!) związane z docieraniem do sukcesu. Czyżby oznaczać to miało, że powinienem odrzucić na bok mój nieco eteryczny byt, pełen poezji i lekkiego oderwania od tu-i-teraz? Hmmm, zobaczę. Sądzę, że za jakiś czas będę wolał do niego powrócić - choćby na moment. Może nawet już za tydzień.

Dziś jednak - za sprawą magazynu Forbes, który ostatnimi czasy umieścił na swojej oficjalnej stronie całkiem ciekawy artykuł, w sam raz odpowiadający tematyce, podążającej za mną krok w krok - nadal pozostanę w sferze sukcesu. Wspomniany Forbes wymienił bowiem trzy zasady/reguły sukcesu. TRZY!!! Tylko albo aż trzy. Pragnąłbym na chwilę się do nich odnieść.

Pierwszą z nich jest: MIEJ PASJĘ (Be passionate)

Docieranie do naszych marzeń wymaga pracy, oddania, poświęceń. Pasja jednakże nadaje sens naszym działaniom, sprawia, że nawet najtrudniejsze momenty wydają się czymś naturalnym, oczywistym. Pasja kieruje poczynaniami, napełnia baki paliwem, sprawia, iż każdy kolejny krok ku sukcesowi jest bardziej oczywisty.

Bez pasji jesteśmy tylko zwierzakami, które wykonują codzienne obowiązki, bo tak nakazuje im natura. Wstać rano i znaleźć jedzenie? Oczywiście - tak jest wpisane w naszym DNA. Ja jednak wolę wiedzieć, po co to robię. Jaki jest tego cel.

Drugą jest ta: KOCHAJ PRZEGRYWAĆ (Love to fail)

Porażka jest czymś naturalnym, nikt nie jest w stanie zwyciężać na każdym polu, zawsze i wszędzie. No, chyba że jest lwem - przewodnikiem stada i musi raz na jakiś czas pokazać innym lwom, kto ma większą grzywę i ostrzejsze kły. Przegrana uczy pokory, może daje nam pewien dystans do siebie. Wszak, jeżeli potrzebujemy zawojować firmę, markę, rynek, musimy być na topie, wypełnieni potęgą i chwałą. Nie przystoi nam bycie kimś, kto przybija piątkę porażce.

Nie lubię przegrywać, lecz doskonale wiem, że nie mogę nieustannie być najsilniejszy. W tym punkcie mogę bez dwóch zdań zgodzić się z Forbesem... Kochać przegrywać... Oj, w moim przypadku jest to dość platoniczna miłość.

Ostatnią zaś jest: USUŃ WYMÓWKI (Remove excuses)

Nie zdołamy osiągnąć sukcesu, jeśli będziemy myśleli o tym, czego nie potrafimy. Nikt z nas nie jest człowiekiem, potrafiącym zrobić wszystko. Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości odnośnie naszych zdolności, nie możemy popadać w słabość i zniechęcenie. Zacisnąć pięści, zabrać się do roboty, znaleźć szkolenia, zdobyć umiejętności - to jest zadanie dla nas. Kręcenie głowami i tłumaczenie się tym, że coś nam nie leży nie wchodzi w grę. Wymówki i kiepskie wyjaśnianie odrzucam w kąt. Nie chcę być Krzysiem, który spuszcza głowę i wychodzi ze świata swoich marzeń tylko dlatego, że tak trzeba.

🌕🌕🌕

To tyle. Możemy z powyższych zdań uczynić naszą mantrę ludzi sukcesu. Możemy trzymać się nich, by iść do przodu. Tak, to tylko teoria, może zaledwie łatwe pokazanie palcem, co zrobić i jak. Dla wszystkich tych, którzy bez zawahania połykają wszelkie poradniki pisane na kolanie, a dotyczące właśnie osiągania celów, mogą stać się kolejnym zapiskiem na tablicy rzeczy do zrobienia i uwierzenia. Sądzę, że teoria jest nam potrzebna, bo od niej możemy wyjść. Stanowi swoisty fundament naszej pracy. Pozwala pewniej postawić stopy, poczuć twardy grunt. A mając to, dostaniemy możliwość zorganizowania konkretnych działań, zaplanujemy to, w którym kierunku podążyć. Powyższe pryncypia to doskonały budulec naszej pewności siebie, powód do zastanowienia i aktywizacji.

OK, tyle na dziś. Nie muszę rozpisywać się nad zasadami wspomnianymi w tym blogu. Są na tyle jasne, że nie mogą nam sprawić kłopotu. Rzućcie na nie jeszcze raz okiem, zastanówcie się i wprowadźcie w życie...

Trzymajcie się dzielnie. Życzę Wam (i sobie też) tylko sukcesów. A za tydzień powrócę z... czymś odmiennym...? Who knows.

Pozdrowionka i do przeczytania.

Komentarze