BEAUTY, ROMANCE, LOVE!!!



Hej.

Trochę od ex-polonisty.

Ostatnio miałem okazję znów poczuć się jak polonista, którym de facto przestałem być kilka lat temu. Tak się poukładały mijające miesiące, że powróciłem w objęcia matki literatury i sztuki. Na krótko, lecz mimo wszystko na tyle mocno, by w moim wnętrzu pojawiły się odczucia, które pozostawały wyciszone, choć nigdy niezapomniane.

Nie jestem fachowcem w dziedzinie poezji, raczej odczuwam słowa. Czasem potrafię odnieść je do obrazów, zdarzeń, wspomnień. Ach, wspomnień. Dzisiaj (ZNÓW😃) powróciły one do mnie i nakazały usiąść do komputera i napisać ten post. Nie powiem, bym zbytnio się z nimi siłował, raczej uległem im zupełnie.

Pamiętacie Stowarzyszenie Umarłych Poetów, prawda? Oj, pewnie pomyślicie, że wpadam w banał, bo to wszak klasyka, zupełna oczywistość dla kochanka literatury, ale dzielnie stawiam czoła Waszym zarzutom😋... Bo to film o nauczycielu, o uczniach, potrzebie piękna i akceptacji. I raczej nie będę pierwszym człowiekiem, który powie, że zawsze pragnąłem być nauczycielem takim, jak pan Keating cudownie zagranym przez Robina Williamsa.

A co z poezją? Cóż, jest w tym filmie scena, którą dobrze znamy, będąca niejako wyznacznikiem postawy głównego bohatera.



Wspaniałe słowa, które mówią o poezji, jej sensie i potędze. Wbiły się w moją głowę przed laty i wracają co jakiś czas, bylebym tylko nie zapomniał, kim tak naprawdę jestem. Dla mnie poezja, o której mówi nauczyciel, jest symbolem tego, co najważniejsze w sztuce, artyzmie, one zaś są nieodłącznym elementem naszego/mojego bycia. Brzmi to bardzo podniośle - miłość, namiętność, determinujące nasze człowieczeństwo. W konsumenckim świecie, rozdartym pomiędzy dwoma frontami: MIEĆ oraz MIEĆ JESZCZE WIĘCEJ, zdają się być jedynie naiwnymi hasłami, lecz muszą (powtarzam to sobie cichutko, w duszy: muszą, muszą, muszą, muszą, muszą, muszą...) coś znaczyć. Oczywiście, nie mogą przesłonić rzeczywistości - nie wyobrażam sobie mnie, chodzącego po ulicach, wpatrzonego w niebo lub z notatnikiem w poszukiwaniu natchnienia - wszak pracujemy, łączymy koniec z końcem, otwieramy oczy rano z planem na cały dzień. O ileż jednak wspanialsza jest codzienność, jeśli posiada tę szczyptę magii, poetyckości, piękna.

Och, znów się rozpływam? Napiszcie, jeśli popadam w zbytni sentymentalizm.

Nie odejdę jeszcze od poezji. Kiedy bowiem pojawiła się w mojej głowie chęć napisania tego wpisu, przypomniałem sobie o jednej książce, która stoi na półce, wciśnięta między dziesiątki innych tomów (zdjęcie poniżej↓). Jest to skromny, naprawdę niepozorny zbiór wierszy, kupiony przeze mnie wiele lat temu (osiemnaście? siedemnaście? Nie pamiętam dokładnie.) w antykwariacie pana Migo w Opolu. Och, pan Migo. Wyjątkowa literacka głowa i konfabulator nieoceniony😈. W każdym razie, za studenckich czasów, uwielbiałem przechadzać się między regałami zawalonymi książkami, które w 99% były droższe niż pozwalała na to moja kieszeń. Pewnego dnia jednak znalazłem ten zbiór poezji Tadeusza Śliwiaka pod tytułem Dotyk. Pomyślałem - drobny, cienki, pewnie tani. Prawda, był tani. Kupiłem go i pożarłem znajdujące się w nim wiersze, niczym najlepszą w świecie połowę porcji pierogów w Kubusiu 😍😃😍😃😁😁. Zakochałem się w tych wierszach? W wielu z nich tak, całkowicie. Były literacką uciechą. Jak na przykład ten poniżej:

Tutaj stoi ten zbiorek na naszej półce.


SUMIENIE

Ten kamień dał początek lawinie
krzesał ogień
zabijał
czynił znaczące koła na wodzie
otwierał w szybie gwiazdę gwałtowną
leżał na stole polowego sądu
chroniąc przed wiatrem listę skazańców
Ten kamień miał długą historię
zanim spadł z serca

Przyznaję, że ten wiersz jako pierwszy zwrócił moją uwagę. Tak, wiem - to tylko jeden tekst, a pięknych wierszy na świecie są miliony. Gdybym chciał, byłbym w stanie pisać posty dotyczące poezji przez najbliższe trzy lata. Jednakże moim zamiarem jest zaledwie podkreślenie poetyckiej magii słów, które tworzą nasz świat.

Taka poezja, taka literatura w ogóle pozostaje w sercach. Choćbyśmy i odstawili ją na lata, powróci, przypomni o sobie i nakaże przytulić. Jak wspomnienia, najpiękniejsze chwile, utrwalone na zdjęciach lub filmie. Dlatego właśnie jesteśmy ludźmi, kochamy sztukę, a ona potrafi dać nam siłę i możliwość opowiedzenia o tym, co w nas żyje. Jest pięknem, bo i my jesteśmy piękni - wierząc w sztukę. 

Nigdy nie przestanę pielęgnować części mojego istnienia opartego na poezji, literaturze, sztuce. Nigdy nie oddam się we władanie plastiku i niechęci.
Nigdy nie przestanę być panem Keatingiem - choćby w jakimś stopniu.

W porządku, nie zamęczam Was dłużej. Oddaję Wam resztę dnia we władanie. Dzięki za poświęcone mi minuty czytania. Za tydzień powrócę z czymś nowym, raczej odmiennym. A na razie - do przeczytania. Piszcie, co myślicie.

Pielęgnujcie Waszą poezję.

Papa.


Komentarze