PŁYNIEMY/PŁYNIEMY/PŁYNIEMY

Cześć.

Trochę czytam, trochę oglądam, trochę słucham. Lubię od czasu do czasu znaleźć coś, co odpowiada moim potrzebom chwili. Częstokroć sięgam po tytuły, które niekoniecznie są mi bardzo bliskie, lecz znajduje się w nich jakiś fragment, jakaś drobnostka, które mówią mi, że to właśnie jest to, czego potrzebuję. Oj, kombinuję teraz! Powiem wprost - zdarza mi się wyrwać skądś kilka zdań, jakieś stwierdzenie, ćwiczenie, a potem potraktować je (zupełnie samodzielnie) jako temat odpowiadający moim potrzebom. Mogę coś przekształcić, przeformułować, nadal zachowując ogólny zamysł autora. Jestem jak taki nienażarty żarłok żarłocznie wżerający się w pomysły i sięgający po jeszcze coś, i jeszcze coś, i jeszcze.

Stąd też poniższy wpis...

Przeczytałem jakiś czas temu książkę pana Macieja Bennewicza pt. "Coaching, kreatywność, zabawa". Nie jestem coachem (ha, daleko mi do tego), lecz staram się być kreatywny, a i do zabawy jest mi dość blisko. Wspomniana książka skierowana jest jednak w głównej mierze raczej do "trenerów". Hmmm, cóż, rzecz nie do końca dla mnie, kogoś niezbyt obytego w tej sferze.

Jednakże znajdują się w niej elementy, które odpowiadają mi, jako temu, kto szuka, chłonie pomysły, przetwarza je, odnajduje drogę w tunelu, na którego końcu zawsze, ale to ZAWSZE lśni jakieś światełko. Acha, odpowiada też temu, kto lubi "podkradać", lecz o tym ostatnim cicho sza :)

Autor w książce porusza kwestię FLOW oraz jego podziału na dwa kolory: BIAŁE i CZARNE.

Hola, hola, a co to ten cały FLOW?⤳⤳⤳⤳⤳⤳

Wyobraźcie sobie, że robicie coś, co sprawia Wam ogromną przyjemność. Dajmy na to... granie na instrumencie. Bierzecie do ręki pałeczki (mówię do grających na perkusji, czyli do siebie też :)), zaczynacie grać i czujecie, że odpływacie. "Walicie w gary" zapamiętale, z bananem na ustach, kombinujecie, wymyślacie przejścia. Jeśli coś się nie uda, pomylicie się, machacie na to wewnętrzną ręką i próbujecie dalej. Czujecie, że cały świat wokół Was nie jest istotny, ważne jest tylko to, co kochacie robić. Ten stan to właśnie ów FLOW, charakteryzowany przez jego ojca - Mihály Csíkszentmihályi jako nasz stan umysłu, kiedy jesteśmy całkowicie skupieni podczas danego zadania, które wykonujemy z czystej przyjemności. Stąd też pojęcie przepływu, fali, które niosą nas i pozwalają prawdziwie popłynąć.

Łapiecie, nie? Ach, gdy tak gram, odcinam się od rzeczywistości, czas staje w miejscu, a mnie jest po prostu dobrze i naprawdę, naprawdę, naprawdę fajowo :)








Jest tylko jedno znaczące ALE, które podpowiedział mi pan Bennewicz. Spostrzegł on bowiem dość istotny fakt, z którym muszę się w pełni zgodzić. Bo co, jeśli ten FLOW staje się czymś niebezpiecznym, odcinającym nas tak mocno od rzeczywistości, że zapominamy o najzwyklejszych sprawach - rodzinie, pracy, przyjaciołach. W tym miejscu pojawia się właśnie rozróżnienie na dwa kolory flow...


CZARNY FLOW - Wyobrażacie sobie, że mamy do zrobienia coś ważnego - pracę domową, przykręcenie paru śrubek, wymianę oleju w samochodzie, jakieś zadanie z terminem końcowym za dwa dni, etc. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że istotnym jest, by to zrobić, jednakże męczy Nas to niczym włażenie na Morskie Oko w butach na obcasie. Ba, samo myślenie o konieczności zabrania się do roboty sprawia, że nasz mózg zaczyna wyszukiwać sposoby na popełnienie mentalnego harakiri. Dlatego też odrywamy się od tego zadania, mówiąc sobie "Zaraz, przecież zdążę. Mam kupę czasu." i włączamy Fortnite lub filmiki na YouTube, w których pieski lub kotki śpiewają kolędy. To początek.

Bo co, jeśli owo przykręcenie śrubki lub filmik potraktujemy symbolicznie? Jeśli odstawimy na bok obowiązki domowe lub zawodowe, by na ich miejsce wepchnąć te zachowania, które pozwalają nam od nich uciec? Ileż cudniej jest rozwiązać kolejny quiz na Internecie niż nawieźć drewna do piwnicy. Rzeczywistość przegrywa z aktywnością, którą uznajemy za pasję, jednakże tak naprawdę jest ona uzależnieniem. Brzmi groźnie, nie?

Pogram na instrumencie jeszcze jakiś czas, bo przecież to lubię. Jejciu, jak tylko pomyślę o stosie papierów, które na mnie czekają. Dobra, jeszcze tylko pół godziny i spróbuję wrócić do pracy.

Odczuwamy coraz większy przymus wykonywania lubianej czynności, by zagłuszyć tę niechcianą. Szkodliwe do 1000000000 potęgi! Takie jest czarne flow.

A co z BIAŁYM FLOW? Oj, to coś innego. Jest mobilizujące, oddziałowujące wzmacniająco na nas samych i nasze relacje z innymi. Może to być hobby, kontakt z innymi, coś, co nie zabiera nas w podróż poza rzeczywistość na tyle długą, by zapomnieć o tym, co jest ważne. Flow musi dać nam to, co pozytywne, jednocześnie dla nas, jak i dla innych. Jeśli uwielbiamy grać na instrumencie, to znajdźmy kogoś, kto chciałby pograć z nami w zespole, zachęćmy innych do tego, by spróbowali swoich sił, może znajdźmy w sieci innych pozytywnie zakręconych w kierunku muzyki. Białe flow nie zamyka nas w kokonie odosobnienia w niby-pasji, nie odrzuca realu, lecz pozytywnie otwiera nas na świat. Ten nasz banan na ustach, gdy wykonujemy jakąś czynność zaraża innych, a przynajmniej sprawia, że zaczynają myśleć, że skoro ja tak bardzo to lubię, może jest w tym coś ciekawego.


Jestem świadom tego, że trudno postawić granice między typami flow (pan Bennewicz też to dostrzegł), lecz uważam, że wiele zależy od nas. Jak bardzo potrafimy zrozumieć naszą rolę w świecie (rodzica, ucznia, człowieka), czy umiemy odnaleźć balans między tym, co nas uskrzydla i nadal trzyma przy ziemi.


W każdym razie - stan flow (ten BIAŁY, a jakże) jest cudny, pokrzepiający i wzmacniający. Wiem, bo odczuwałem go niejednokrotnie (nawet wtedy, gdy nie miałem zielonego pojęcia, co to jest, hi, hi, hi). Pomyślcie... Jest coś takiego, co sprawia, że go czujecie; pociągacie innych z sobą? Dajcie znać.


A za tydzień zaproponuję Wam zabawę w liczenie. Za książką pana Bennewicza, zaprezentuję Wam, jak możemy wyliczyć nasz poziom FLOW i jak bardzo pewne działania zasługują na to miano. Czy one właśnie są tym, co nas wypełnia. Zobaczymy, czy granie na instrumencie faktycznie jest tym, co daje nam moc... Zapraszam. Będzie ciekawie. Oj, naprawdę ciekawie.

Pozdrowionka serdeczne i do przeczytania.



A tutaj macie małą bateryjkę na weekend. 
Słuchajcie głośno i radośnie. 
Sądzicie, że ta dziewczyna czuje FLOW?



Komentarze