PIZZA CZASU

Czołem. Dzisiaj chciałbym napisać o czymś smakowitym. Nie, nic o czekoladzie. Mój niewidzialny kubek stoi koło mnie, niemal mogę wyczuć zapach, który zachęca mnie do tego, by trochę upić. Poczekam, chwilę jeszcze postukam w klawisze. Może wstawienie dzisiejszego wpisu doda kilka kropel, które potem (bez żadnego pożałowania) będę mógł połknąć. Mmmmm…

Teraz jednak przejdę do tego, co sprawia, że moje ślinianki szaleją, a usta samoczynnie układają się w radosny uśmiech. Chodzi o...




Właśnie, pizza! Smakowita, nie? Hej, ale w tytule tego wpisu podałem jej dziwną nazwę. Pizza czasu? A gdzie Margerita, Diabolo, czy inne??? Cóż, dla tych właśnie cudności kulinarnych odsyłam Was do innego bloga. Tutaj pomówimy o pizzy... umysłowej. Tak, tak właśnie mogę ją nazwać.

To, co napiszę poniżej powstało w mojej głowie dzięki Personnel Training Institute . Miałem wspaniałą okazję uczestniczyć w kursie Talent Friendly Teacher tam organizowanym i na jednym z naszych spotkań dowiedziałem się i zrozumiałem, że każdy z nas musi odnaleźć w swoim dniu chwilę na to, by usiąść i nic nie robić. Po co? To proste - by wykonać "reset" umysłu, by pozwolić myślom na wolny ruch, by mogły (po ciągłym skakaniu z tematu na temat) po prostu popłynąć... Ważne jest to, by niczego wtedy nie robić - odłożyć Facebook, wyłączyć muzykę, oglądanie "Na Wspólnej". Nic. Tylko my i cisza.

Dobra, ale pizza??? Już wyjaśniam, o co chodzi.

Narysujmy okrąg i potraktujmy go jak zegar naszego dnia - zaznaczmy na nim 24 (na szczycie), potem 6, 12 i 18. Te liczby oznaczają dla nas ile godzin w ciągu dnia spędzamy na jakichś czynnościach. Załóżmy, że w typowym dniu śpimy 7 godzin (wow, szaleństwo, he, he, he), więc oznaczmy to na naszym okręgu robiąc linię od środka koła do 24 i trochę poniżej 6. W ten sposób mamy kawałek pizzy czasu, oznaczający 7 godzin naszego dnia. Podobnie postępujmy z pracą, zakupami, toaletą, etc. Nie musimy być dokładni co do minuty, bo najważniejsze jest to, byśmy mierzyli te czynności, które zabierają nam odczuwalną ilość czasu - jeśli w ciągu całego dnia robienie herbaty zajmuje nam łącznie 10 minut, to raczej nie powinniśmy aż tak bardzo się tym przejmować i może dołączyć to do ogólnego czasu spędzanego w kuchni. 

Istotne jest to, byśmy na koniec znaleźli choć parę chwil, których już nie możemy zapełnić żadną czynnością. Mój Boże, mam nadzieję, że nikomu z Was nie zabraknie 24 godzin!

Tyle. Ciekawe jest to, że gdy zrobiłem to ćwiczenie, poczułem miłe mrowienie, które zasygnalizowało mi, że jednak mam jeszcze parę chwil na spokój i ciszę. Niezbyt wiele, raptem 30 minut, ale zawsze wynik można poprawić - Facebook ograniczony o 15 minut dziennie jest tak samo ciekawy :). 

Zmierzcie swój dzień i jeśli tylko znajdziecie tych kilka minut bezczynności, wykorzystajcie je na "nicnierobienie". Będzie Wam miło, cicho, a może i spokojnie.

Napiszcie, jak Wam poszło. 
Do przeczytania.


Komentarze